Nie mówię tutaj o modach, bo z nimi zawsze tak jest, że jak się spojrzy na swoje zdjęcia z przeszłości, na to jak się na nich wyglądało to nie wiadomo, czy chce się śmiać czy płakać. Te spodnie, bluza, ta fryzura. Jednak raczej wstyd jest krótkotrwały a jego wypadkową jest uśmiech. Być może dlatego, że decyzje te są stosunkowo krótkotrwałe i z gruntu bagatelne. Czym innym jest długotrwała przynależność z niej trudniej jest się śmiać patrząc na zdjęcia siebie hasającego pośród stada osłów na polu cebuli. Bynajmniej nie chodzi o to, że to co wówczas robiliśmy było złe, tyle tylko, że zazwyczaj zmieniając poglądy robimy to dość dramatycznie, można by powiedzieć – bipolarnie.
Odcinamy niczym siekiera stare spojrzenie na świat i wpadamy w nowe po same uszy.
We wszystkim jest trochę racji, ale często o niej zapominamy zakrztuszając się nową, rzekomo lepszą wizją. Zazwyczaj (choć nie zawsze) jednak jest tak, że w czasach, kiedy w coś wierzyliśmy tak mocno, było to całkiem prawidłowe biorąc pod uwagę sytuację, w której wówczas byliśmy. Można zatem wyciągnąć z tego niezwykle konstruktywny wniosek, że było jak było, ale było i niema co rozpamiętywać.
Bo w zasadzie nie w tym rzecz – nie chodzi, jak było, czy jak jest, tylko o to jaka była…
Można te zmiany zaobserwować na wspomnianych zdjęciach, ale również w innych rejonach swojego życia. Popatrz na technologie których używałeś lata temu, technologie których często już nie ma, lub są w całkowitym odwrocie.
Trochę łezka się w oku kręci, bo tak zawsze jest, gdy myśli się o latach, które przeminęły, ale poza tym nie sądzisz droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, że to zacietrzewienie jest po prostu śmieszne? To tak jakbyś walczył w krucjacie młotka przeciwko wkrętarce.
Tym niemniej im bardziej wchodzimy w jakąś technologię i społeczność, która wokół niej narasta tym bardziej stajemy się jej oddani.
Czasami jednak, podczas hejtowania się na forach internetowych, spotkaniach itp., może warto zastanowić się nad tym, czy nie za bardzo.
Szczekanie na siebie, mimo iż tak bardzo słyszalne nie jest wcale najgorsze. Zdecydowanie bardziej bolesne mogą się okazać oparte na głębokiej wierze decyzje biznesowe. Przecież mówimy o narzędziach do wykonania pewnych zadań a nie sposobach na życie wieczne! Jednakże nie jest to takie oczywiste – wiele decyzji podejmuje się nie spoglądając szerzej, poza strefę swojego wyznania czy też komfortu.
Zagalopowując się w pewnych poglądach możemy nie tylko poświęcić siebie, ale gdy jesteśmy za kogoś odpowiedzialni i innych. Czy to jest chmura czy to jest serwer RISC nie ma bowiem żadnego znaczenia, ważne jest to czy zastosowanie właśnie tej technologii jest najwłaściwsze do danego problemu czy też zagadnienia.
Dżihad technologiczny nie pomaga, on dewastuje, bo decyzje podjęte przez pryzmat fundamentalnych poglądów są zazwyczaj krzywdzące dla wszystkich których dotyczą.
Warto się opanować w sowich poglądach. Cudza opinia może być prawidłowa i warto jej wysłuchać, a nie od razu chwytać za nóż Gerbera i obcinać głowę swojemu rozmówcy. Ateizm lub agnostycyzm technologiczny wydaje się dobrą drogą… trudną jednak nią podążać, kiedy obok wolne niczym wiatr cwałują dzikie konie, lub też osły.
Artykuł został opublikowany na łamach IT Professional.