Niektórzy wracają z zaiste czysto humanitarnych powodów, odcinając się od masowego ludobójstwa domowników. Inni zaś wybierają powód zgoła odmienny, związany z genetycznie w nich wyrytym instynktem stadnym – pragną spotkań, kontaktu z ludźmi niestłumionego wideokonferencyjnym szumem. Pragną pełnej ostrości ich twarzy, szykownych ubrań czy też rozmów o pogodzie i serialach. Wszystko to w tym ma się dziać na tak zwanej ziemi niczyjej kuchni wspólnej. Trochę żartów o maseczkach, śmiechów związanych z odkażaniem – marzy się to tym stadnym. Nawet zaprawieni w bojach uber-introwertycy myślą skrycie o powrocie.
Wtem! Pojawia się informacja, że można już wracać z tej bezsensownej domowej tułaczki, że biurka zdezynfekowane, że kibelki papierem toaletowym wyłożone pod sufit a panie sprzątające zakute w zbroje wyjęte żywcem z laboratorium producentów procesorów.
Piękna wizja, mara senna krystalizuje się niczym fatamorgana na horyzoncie. Kusi swoim bogactwem, swoją życiodajnością spragnionych eremitów. Wracają zatem. Na początku wysyłają najsilniejszego z grupy, odzianego niczym rycerz polny w gwardii Barbarossy w przyłbicę n95, rękawice osłony i miotacz odkażenia wypełniony różnie stężonym C2H5OH.
Niepewnie niczym zwierzęta nocy, wkraczają oni do opustoszałych biur, gdzie wszystkie guziki i klamki to jadowite węże.
Prześlizgują się korytarzami, wzdrygają się każdym napotkanym osobnikiem sobie podobnym. Toczą wówczas swoje opakowane szczenię ciała w możliwie jak największej odległości od siebie. Jakby pająki idą po ścianie, jednak jak się przyjrzeć to jej nie dotykają. Uśmiechają się oczami, spłoszonymi nieco, ale ciekawymi – z jednej strony człowiek upragniony, a z drugiej śmiertelne zagrożenie.
Z każdą chwilą coraz głębiej wchodzą w termitierę budynków, w te korytarze wypełnione nie utęsknionym trelem „rozmów uprzejmych”, a jedynie monotonnym szumem wentylatorów. Kiedy już docierają do biurka swojego, wszystko jest niby jak dawnej – może tylko drzewko szczęścia jakby przyschło. Stoi monitor, zdjęcie partnera, w szufladzie armia długopisów, kubek wszystko jest…, ale takie jakby inne jednak.
Rycerz nasz nie ulękniony jest żądny przygód i mimo apokaliptycznego wrażenia chwyta za kubek i opuszcza swą celę biegnąc na złamanie karku do kuchni.
Po drodze gonitwa myśli – jak utrzymać dystans 2m w pomieszczeniu 4m2, jak porozmawiać, gdy maseczka na twarzy tłumi ludzki głos, jak kawę zrobić, gdy przycisk na ekspresie jeszcze paruje od poprzedniego dotknięcia. Biegnie nasz rycerz, pionier przez puste korytarze i nagle jest. Światło swoją delikatną łuną pulsuje z tego aneksu utraconego, bije w oczy. Rycerz nasz zwalania kroku, spłoszony mruga, ale powidok tego blasku nie daje mu zapomnieć. Wstępuje czempion w jego promienie i jest drugi człowiek, taki jak on równie przestraszony.
Może się zdecydować? Uchyla maseczki, gdy kawę przyrządza, wystawia swój organ powonienia, że niby stęsknił się za aromatem tego kwaśnego napitku zwanego kawą. Człowiek z drugiej strony również decyduje się na gest otwartości. Stąd już tylko chwila i maseczki ześlizgują się lubieżnie na brodę, by po chwili zginąć w czeluściach kieszeni. Kolejne parę słów, uśmiech drobny jak reszta w kiosku. Potem kilka odważniejszych żartów o piżamach i krzyczących dzieciach i jest – salwa śmiechu, delikatna, na granicy szeptu…
Tymczasem echo sygnału windy przetacza się po pustym korytarzu. Nowy! Nowy się pojawił!
Na powrót na ustach maseczka, rycerz chwyta za kawę i sunie w amoku do biurka. Patrzy znad nadstawek i widzi kolejnego rycerza – co on może znaczyć, skąd jest, po co przybył i co przywlókł? Nieważne, czas usiąść do pracy. Uruchamia komputer. Już tapeta na pulpicie sprawia, że świat nabiera kolorów. Otulina słuchawek jak łono matki odcina od niepokoju, nowego-starego miejsca. W nieposkromionej ciszy biura, odzywa się w wirtualnej rzeczywistości kilka znanych głosów… Uff, są tam czekają na niego. Na kilka najbliższych godzin terapeutyczne spotkanie czas zacząć. Jak dobrze, że w tym nieprzyjaznym środowisku z ekranu płyną znane twarze. Już dobrze, już spokojnie.
Artykuł został opublikowany na łamach IT Professional.